Uważny czytelnik dostrzegł z pewnością, że chorągiew z „Banderii Pruthenorum” jest odwrotna do klasycznej chorągwi św. Jerzego. Co więcej w tekście swojego sztandarowego dzieła „Roczników”, w opisie chorągwi zdobytych pod Grunwaldem Jan Długosz wspomina, że był to czerwony krzyż na białym tle. O co w takim razie chodzi?
Sprawa jest dość tajemnicza. Pod Grunwaldem pod chorągwią z białym krzyżem w czerwonym polu walczyli czescy i morawscy najemnicy, ale po … stronie polsko-litewskiej. Czy kronikarz mógł się tak pomylić?
Trzeba tu wyjaśnić, że „Banderia Pruthenorum” jest dziełem niejednolitym i nieskończonym. Zachowany w Bibliotece Jagiellońskiej rękopis zawiera 57 odwzorowań 56 chorągwi, które powstały w dwóch zasadniczych fazach:
- Faza I, kiedy 47 wizerunków 46 chorągwi zostało namalowanych przez Stanisława Durinka do 1448 r.;
- Faza II, kiedy domalowano 10 wizerunków chorągwi łączonych z bitwą pod Grunwaldem
Nasza chorągiew należy do fazy drugiej, którą łączyć można chronologicznie z wojną trzynastoletnią (1454-1466, a ściślej przed 1458 r.). Długosz postanowił uzupełnić kodeks o 10 chorągwi, w tym siedem związanych z ziemią chełmińską), a malarz tworzył ich wizerunki nie z autopsji, a na podstawie opisów i szkiców. I tu musiała nastąpić pomyłka, którą kronikarz sprostował prawidłowym opisem (czerwony krzyż w białym polu) w „Rocznikach”, które w tychże fragmentach zostały zredagowane przed 1458 r.
Konsekwencją tego stwierdzenia jest wniosek, że w 1448 r., kiedy Długosz z Durinkiem zamykali pierwszy rękopis „Banderii” naszej chorągwi nie było w katedrze wawelskiej. Nie znaczy to, że nie była tam jej nigdy, ale być może uległa uszkodzeniu lub zniszczeniu.
![]() |
Zamek na Wawelu, Sala Senatorska, 1938, po prawej stronie widoczna replika chorągwi św. Jerzego |
Najprawdopodobniej wisiała ona (lub jej replika) jeszcze później w katedrze, bowiem dość szczegółowo, z wymiarami została opisana w „Herbach rycerstwa polskiego” Bartosza Paprockiego (Kraków 1584). Dalsze losy chorągwi św Jerzego, jak i pozostałych są nieznane. Wisząc w katedrze wawelskiej znajdowały się w coraz gorszym stanie, a najprawdopodobniej nie przetrwały szwedzkiego Potopu. Później przynajmniej dwukrotnie (ok. 1900 i 1937 r.) wykonano repliki chorągwi. Te ostatnie posłużyły do dekoracji zamku na Wawelu. Z tego zbioru 18 sztuk, w tym zapewne chorągiew św. Jerzego została przekazana do Malborka, gdzie 17 maja 1940 r. Gubernator Hans Frank zorganizował uroczystość powrotu chorągwi do dawnej stolicy Zakonu Krzyżackiego jako wyrównanie krzywdy dziejowej. Po pompatycznej uroczystości chorągwie zostały wyeksponowane w zamku, a po wojnie zaginęły. I w ten sposób symbolicznie kończy się historia chorągwi św. Jerzego, która okazała się pomyłką, a zresztą już w momencie transportu do Malborku był repliką wykonaną trzy lata wcześniej na Wawelu.
Legendarny wojownik walczący ze złem - Św. Jerzy, w średniowieczu patronował rycerzom, którzy często chcieli się widzieć jako „rycerze Chrystusa”. Tak też byli nazywani byli bracia Zakonu Krzyżackiego (od momentu przekształcenia bractwa szpitalnego w zakon rycerski), a Jerzy był jednym z głównych patronów. Jest nim do dziś, choć Zakon odszedł od walki militarnej i walczy ze złem w innych formach swojej działalności. Jerzy pozostał jako wzór odważnego wyznawania wiary, poświęcenia wiary i heroizmu w walce o dobro innych.
W średniowieczu jednak św. Jerzy patronował militarnej, czyli głównej dziedzinie aktywności Krzyżaków. Towarzyszył braciom i ich sojusznikom na polach bitew, a oni wierzyli, podobnie jak krzyżowcy w Ziemi Świętej, w jego realną pomoc. Zdaniem prof.
Jan Długosz, Banderia Pruthenorum - chorągiew św. Jerzego
|
Udo Arnolda jego popularność w Prusach można kojarzyć z wyprawami krzyżackimi na Litwę, czyli tzw. rejzami. Kronikarz w służbie Zakonu i herold, Wigand z Marburga opisał w swojej kronice ciekawy przykład wyruszania na wyprawę wojenną z chorągwią św. Jerzego z 1385 r.:
Mistrz [Konrad Zöllner von Rotenstein] ogłosił wielką rejzę przeciwko poganom i wchodzą do ziemi [pogan] z podniesionymi chorągwiami, najpierw św. Jerzego, następnie idą pielgrzymi, po tym chorągiew Błogosławionej Dziewicy, a także chorągiew Zakonu z orłem i krzyżem. I przybywają na wielką wodę, mianowicie Niemen i na statku wchodzą do ziemi [pogan], a następnie cztery mile i [dalej] do Wilii, w której niektórzy utonęli. Jednym z nich był hrabia Wilhelm von Katzenelbogen, sławny szlachcic, dzielny i cnotliwy, a także Jan de Schoneberge i wielu innych, bowiem bród był opanowany, a przecież i poganie stawili opór. Niemniej jednak chrześcijanie zebrawszy siły, statkiem przebywają [rzekę] itd., atakują ich po nieprzyjacielsku chorągwiami wysłanymi przez mistrza i plądrują wzdłuż, przebywając sześć ziem, gdziekolwiek chcieli i przed Miednikami. Walczą rycersko ku czci św. Jerzego. I stali cztery tygodnie wbrew woli pogan z Oszmiany. Powrócili nad Niemen, w którym oprócz wielu innych utonęło czterech sławnych rycerzy. Stąd po zmaganiach, bitwach i odniesionych triumfach nad poganami, bez ich oporu przebywszy rzekę, przez rozległe pustkowia wraz z mistrzem powrócili do Prus. [Wigand von Marburg, Nowa kronika pruska, opr. S Zonenberg, K. Kwiatkowski, Toruń 2017, s. 505-507]
Fragment ówczesnej rzeczywistości ilustruje nam zwyczaj niesienie chorągwi św. Jerzego na czele wyprawy, nawet przed chorągwiami Patronki Krzyżaków i wielką chorągwią Zakonu, a ponadto wiąże ją z pielgrzymami, czyli gośćmi wspierającymi Krzyżaków militarnie. Walczyli on pod nią także w bitwie pod Grunwaldem (1410). Chorągiew została zdobyta przez wojska polsko-litewskie i ofiarowana katedrze krakowskiej. Znajdujemy ją w „Banderii Pruthenorum” Jana Długosza. Święto św. Jerzego obchodzone jest w Zakonie 23 kwietnia.
Finałem naszego mini-cyklu musi być TEN Krucyfiks. Ale nie dlatego, że najwcześniejszy (1330-1340), ani nie ze względu na pochodzenie ze stołecznego zamku. Z zupełnie innych względów …
Monumentalna grupa Ukrzyżowania od średniowiecza znajduje się na ścianie północnej kościoła widocznej od razu po wejściu do świątyni. Pod Krzyżem stali: Najświętszą Maria Panna oraz św. Jan Ewangelistą. Do grupy zaliczamy także umieszczone w spływach sklepiennych personifikacje Eklezji i Synagogi, czyli Nowego i Starego Testamentu, dwóch
![]() |
światów, które połączył Zbawiciel. Tak było w XIV wieku. Dziś widzimy krzyż, który jest XIX-wieczną kopią krzyża z katedry w Havelbergu, okaleczoną figurę św. Jana, uszkodzoną Eklezję i zachowaną w całości Synagogę. Brakuje Marii, a Chrystus … No właśnie, chodzi głównie o Niego. Straszliwie okaleczony jest wizualnym świadectwem okrucieństwa wojny, która za nic ma ideę, wiarę, piękno, która jest złem, które niszczy. Figura Jezusa jest też przez wielu z nas odczytywana jako symbol tego co stało się ze średniowieczną ideą krucjatową, władztwem krzyżackim w Prusach, cywilizacją wieków średnich, czy w ogóle z Kościołem i wiarą w dzisiejszym świecie. Jest ponadczasowym symbolem przemijania, „żywym” świadectwem historii zamku i kondycji ludzi, którzy go budowali i odwiedzają. Wielce wymownym, bo oryginalnym. Ale jest też nadzieją - Ukrzyżowanie przetrwało i daje świadectwo, że dobro jest mocniejsze od zła, że przetrwa, choć cena może być wysoka. Treści to jakże dziś aktualne. I tak oto trwa malborski Chrystus, budząc skrajne emocje od zachwytu, aż po trwogę.
Oto się powiedzie mojemu Słudze, wybije się, wywyższy i bardzo wyrośnie. Jak wielu osłupiało na Jego widok, tak nieludzko został oszpecony Jego wygląd i Jego postać była niepodobna do ludzi; tak mnogie narody się zdumieją, królowie zamkną przed Nim usta, bo ujrzą coś, czego im nigdy nie opowiadano, i pojmą coś niesłychanego. (Iz. 52, 13-15)
Tego właśnie życzymy Wam w Wielki Piątek Roku Pańskiego 2022 - pojęcia istoty i sensu ofiary Zbawiciela, wiary i nadziei, że dobro zawsze zwycięża. A może po Świętach Wielkiej Nocy spotkamy się kiedyś Malborku i wspólnie popatrzymy na to wyjątkowe w swojej formie i treści Ukrzyżowanie?
Ukrzyżowanie jest najmniej analizowaną częścią dyptyku ufundowanego przez Thilona von Loroch, komtura zamkowego (domowego) w Elblągu. Badacze analizowali na ogół postaci świętych adorujących Najświętszą Marię Pannę czy przedstawienia znajdujące się na awersach skrzydeł: Męża Boleści z narzędziami męki oraz adorację Marii przez brata krzyżackiego polecanego przez św. Barbarę. Badano zestaw relikwii znajdujących się w przegródkach obiegających trzy wewnętrzne sceny, uwagę naukowców przyciągała osoba fundatora, którego imię uwiecznione jest na inskrypcji. I gdzieś tam, wśród analiz i interesujących hipotez umknęła scena najważniejsza - Ukrzyżowanie.
Umęczony Chrystus wisi na Krzyżu widlastym, ciało ma wychudzone i poranione, z ran
![]() |
dużymi kroplami wypływa krew. Po obu stronach Krzyża stoją Matka Chrystusa i św. Jan Ewangelistą. Golgota jest skalistym „miejscem czaszki” (czaszka leży pod krzyżem), ale zaczyna się także pokrywać nie tylko zielenią, ale też kwiatami. Śmierć Chrystusa jest jednocześnie nowym życiem dla wszystkich tych, którzy w nią uwierzą. Bardzo ciekawym elementem kompozycji są dwa smoki, przypominające duże jaszczurki, jakie często spotkać możemy w późnogotyckich przedstawieniach św. Jerzego, jednego z głównych patronów Zakonu Krzyżackiego.
Dyptyk komtura von Lorich z 1388 r. jest jednym z najważniejszych zabytków złotniczych pochodzących z terenu państwa zakonnego. Jest też wyjątkowym przykładem ołtarzyka polowego - relikwiarza, a kojarzony był także z pektorałem, jaki miał w czasie bitwy pod Grunwaldem (15.07.1410) nosić na szyi wielki mistrz, Ulrich von Jungingen. Jako votum za zwycięstwo został ofiarowany katedrze gnieźnieńskiej prze króla Władysława Jagiełłę. Przed wojną przechowywany w malborski zamku, skąd po wojnie przewieziony został do Muzeum Wojska Polskiego w Warszawie, gdzie znajduje się do dziś.
Krucyfiks, który przedstawiamy dziś nie zachwyca wspaniałą formą i bogactwem treści. Co więcej, jest bardzo mało znany. Pochodzi bowiem z kościoła pw. Św. Bartłomieja w Milejewie, miejscowości, która leżała w granicach komturstwa elbląskiego. Od 1967 r. znajduje się w zbiorach Muzeum Archeologiczno-Historycznego w Elblągu. Krucyfiks wykonany został z drewna lipowego i sosnowego i jest stosunkowo niewielki (wymiary Krzyża: 124 x 77 cm, figury 71 x 71 cm).
Uwagę naszą zwraca przede wszystkim widlasta forma Krzyża. To symbol rajskiego
![]() |
drzewa poznania dobra i zła, źródła upadku człowieka, a więc przedstawiane w formie suchej i obumarłej. Dopiero ofiara Chrystusa uczyni z niego prawdziwe Drzewo Życia, co w naszym zabytku objawia się w zielonej polichromii (zachowane tylko resztki) oraz licznymi sękami, jakby gotowymi do tego, aby wyrosły z nich świeże pędy.
Zazwyczaj w tego typu przedstawieniach ciało Zbawiciela ukazane jest bardzo ekspresyjnie, z ukazaniem bólu i cierpienia. Krucyfiks z Milejewa raczej daje ukojenie, sylwetka jest wykonana „miękko” , a Chrystus sprawia wrażenie śpiącego. Jego twarz jest szlachetna i nad wyraz spokojna.
Zabytek wiązany jest z kręgiem biskupa warmińskiego Henryka Sorboma (1373-1401) lub z Zakonem Krzyżackiem, a dokładnie z komturstwem elbląskim. Fundacji komtura zamkowego w Elblągu pochodzić będzie Ukrzyżowanie, które przedstawimy jutro.
Drugim przedstawianym przez nas wizerunkiem Ukrzyżowanego jest Krucyfiks, na którym wychudzony i bardzo ekspresyjnie pokazany Chrystus wisi na krzyżu widlastym nałożonym na Drzewo Życia. Dwanaście symetrycznie rozmieszczonych odgałęzień z liśćmi winnej latorośli zawiera dwanaście „owoców” w postaci starotestamentowych proroków, którym towarzyszą banderole z tekstami z Księgi Izajasza oraz Lamentacji Jeremiasza, dotyczące męki i śmierci Zbawiciela. To zatem krucyfiks mistyczny, przeznaczony do kontemplacji. Wpatrując się w umęczoną postać Jezusa powinniśmy
![]() |
rozważać „owoce” tej śmierci , idąc od dołu ku górze. Inspiracją dla takiego ujęcia była idea św. Bonawentury (ok. 1218-1274) dotycząca drzewa rajskiego z którego wyrósł Krzyż Chrystusa: „Z pnia tego drzewa wyrasta ku górze dwanaście gałęzi pokrytych liśćmi, kwiatami i owocami” „I zobacz, jak drewniane podpory, na które zwykło się podnosić krzew winny, w wyraźny sposób oznaczają krzyż. Są skrzyżowane, to jest w poprzek kładzione podpory i na nich jest rozciągany krzew winny (czyli Chrystus). Cóż bardziej odpowiedniego?”
Liczący sobie 660 cm Krucyfiks jest jednym z najcenniejszych zabytków sztuki w ogóle, nie znajduje też oczywiście swojego odpowiednika w sztuce na terenie władztwa zakonnego w Prusach. Wykonany został w czwartej ćwierci XIV w. dla dominikańskiego kościoła św. Mikołaja w Toruniu. Po jego rozbiórce trafił do kościoła pw. św. Jakuba Apostoła, gdzie można go oglądać do dziś. Nieznany jest jego twórca, zapewne powstał w lokalnym toruńskim warsztacie.
Nie ma to znaczenia dla odbioru dzieła, które powinno być jak najczęściej oglądane i kontemplowane. Aby to ułatwić prezentujemy poniżej tłumaczenia tekstów starotestamentowych umieszczonych na toruńskim „Ukrzyżowaniu na Drzewie Życia”, korzystając z artykułu Przemysława Waszaka, Krucyfiks na Drzewie Krzyża z dominikańskiego kościoła św. Mikołaja w Toruniu - nowe spojrzenie, Sztuki i Kultura, t. 1, 2013, s. 15-16.
|
Prawa |
Lewa |
VI |
Lm 4,20 |
Lm 3,29 |
V |
Iz 53,4 |
Lm 3,30 |
IV |
Iz 53,7 |
Lm 3,30 |
III |
Iz 53,12 |
Iz 1,6 |
II |
Iz 53,7 |
Iz 53,12 |
I |
Iz 53,5 |
Iz 53,5 |
Krzyż i męka Chrystusa są bardzo ważnymi częściami krzyżackiej duchowości. Rozpoczynając Wielki Tydzień chcemy przedstawić pięć (od Wielkiego Poniedziałku do Wielkiego Piątku) wizerunków Ukrzyżowanego, związanych z Zakonem i jego władztwem w Prusach. Niech towarzyszą nam w każdy dzień tego szczególnego Tygodnia i pomogą w kontemplacji tajemnicy Ofiary Chrystusa.
Zaczynamy od wizerunku zawartego w mszale krzyżackim z I pół. XV w., przechowywanym w Bibliotece Gdańskiej PAN (Ms Mar F 332). Wykonany jest z pergaminu, oprawny w deski i skórę. Do Biblioteki Miejskiej trafił po 1912 r., a pierwotnie
![]() |
przechowywany był w Bibliotece Mariackiej. Przypomnieć należy, że Biblioteka w Kościele Mariackim w Gdańsku powstała przed 1398 r., a jej fundatorem był proboszcz i krzyżacki kapłan, Andreas Slommow OT (Andrzej ze Słomowa - ok. 1360 - po 1438), poseł, dyplomata, kandydat na biskupa Rygi (1408 r.).
Na jednej z kart mszału widzimy wizerunek Ukrzyżowanego ukazanego na czerwonym tle z ozdobnymi wiciami roślinnymi. Z ran Chrystusa tryska krew, którą aniołowie zbierają do kielichów. Na wychudzonym ciałem Zbawiciela, na białej wstędze umieszczono napisy „inri” (Jezus nazereński król żydowski). Krzyż „wyrasta” z częściowo zielonej Golgoty, z której także wyrastają rośliny tworzące ornament. Czerwień symbolizuje tutaj cierpienie, ale zieleń - nadzieję (całostronnicowa miniatura otoczona jest zielonym obramowaniem). Przekaz jest czytelny - śmierć i ofiara Chrystusa to nie koniec wszystkiego, a początek nowego życia każdego chrześcijanina. To myśl zawarta w Starym i Nowym Testamencie, zwizualizowana w „Ukrzyżowaniach na Drzewie Życia”, o których jutro.
Mszał, w którym znajduje się opisywana miniatura był dowodnie używany w Kościele Mariackim aż do 1518 r., a więc długo po tym, jak w Gdańsku przestał istnieć konwent krzyżacki i do momentu nadejścia Reformacji. Jest zatem zabytkiem związanym nie tylko z zakonem krzyżackim i jego duchowością, ale także skarbem Gdańska i jego mieszkańców. Dlatego został wpisany na Krajową Listę UNESCO "Pamięć świata".
W najnowszym numerze czasopisma „Deutscher Orden” (1-2022) opublikowana została rozmowa z ojcem Dariuszem Cecerskim OT, Polakiem, który od 2000 r. pracuje w Czechach, a aktualnie jest przeorem czeskiej prowincji Zakonu. W tym interesującym wywiadzie, przeprowadzonym przez ojca Jakuba Jirovca OT mieszają się wątki osobiste, religijne i „zawodowe”, co bardzo pomaga poznać ojca Dariusza, który na co dzień raczej stroni od mediów i rozgłosu. Poniżej przetłumaczyliśmy kilka najciekawszych pytań i odpowiedzi.
- Jak młody człowiek z Polski trafił do Zakonu Krzyżackiego?
To był właściwie „przypadek”. Po maturze wstąpiłem do seminarium duchownego w Krakowie, gdzie studiował także Ojciec Waldemar, wtedy kleryk w Zakonie Krzyżackim. Kiedy się o tym dowiedziałem, bardzo się zdziwiłem. W szkole bardzo interesowałem się historią wiedziałem, bo tak uczono wówczas, że Zakon Krzyżacki istniał do 1525 r. Pytałem go jak wyglada aktualnie życie w Zakonie, a on podarował
Ojciec Dariusz na wycieczce, czyli ulubionej formie spędzania wolnego czasu.
|
mi kilka publikacji i książek, które z pomocą słownika, bo bardzo słabo znałem wówczas niemiecki, czytałem. Tak powoli rodziła się decyzja lepszego poznania Zakonu w roli kandydata. Podzieliłem się tą myślą z o. Waldemarem i po kilku dniach przyszło zaproszenie do Wiednia […] Spędziłem tam kilka tygodni poznając Zakon i intensywnie ucząc się niemieckiego. Po jakimś czasie zaprosił mnie na rozmowę wielki mistrz Arnold Wieland i zapytał, czy chciałbym wstąpić do nowicjatu. Zgodziłem się bardzo chętnie. […]
- Spędziłeś nowicjat w Lanie. Jak wspominasz ten czas?
O był cudowny okres w moim życiu. Zostałem w Lanie przyjęty bardzo przyjacielsko. Jako że sam pochodzę z gór, czułem się tam jak w domu. Południowy Tyrol to cudowna kraina z oszamiałajrącą naturą […] Każde niedzielne popołudnie wykorzystywaliśmy na wycieczki. Zaprzyjaźniłem się z braćmi, pomagałem w pracach ogrodowych, ale i w pogrzebach. Podobało mi się tak bardzo, że poprosiłem o przedłużenie. Pierwsze śluby złożyłem 14 września 1997 r.
- Gdzie studiowałeś?
W moich zamierzeniach naturalnym miejscem wydawał się być Kraków […] Wyborem wielkiego mistrza był jednak Rzym. Nie byłem zadowolony, a nawet trochę się bałem. Początki nie były łatwe. Musiałem się równocześnie uczyć się włoskiego, przed południem miałem wykłady, a po południu uczęszczałem na kurs językowy […] Moje studia przebiegły jednak bez problemu, w sumie spędziłem w Rzymie cztery lata. 16 września 2000 r. Złożyłem śluby wieczyste, a w 2002 r. w Wiedniu otrzymałem święcenia kapłańskie.
- Po studiach zostałeś wysłany do Bruntalu (niem. Freudenthal). Chodzi o tradycją krzyżacką parafie, ale bardzo różniącą się od Rzymu. Jakie były początki w północnych Morawach?
[…] Przyjechałem w październiku w lekkim ubraniu z Rzymu i moje wrażenia były dobre. Miasto było piękne, otoczone przez góry i jeziora. Ale w listopadzie mieliśmy dwa metry śniegu i temperatura aż do marca utrzymywała się na poziomie poniżej zera. Poznałem słynną bruntalską zimę. Do klimatu szybko się przyzwyczaiłem, gorzej było z parafią. Była wtedy bardzo mała, mieszkałem z zaniedbanej plebanii ze starym proboszczem. Początki nie były łatwe, ale z czasem poznawałem bliżej ludzi i ich mentalność. Po jakimś czasie poczułem się tam dobrze, a w międzyczasie przyjechał do mnie drugi ksiądz krzyżacki, ojciec Stefan.
- Jakie było wówczas postrzeganie Zakonu Krzyżackiego w Bruntalu?
[…] Było negatywne. Powodem była wciąż obecna stara komunistyczna propaganda przedstawiająca Zakon jako relikt narodowego socjalizmu. Do tego dochodziły uprzedzenia wobec wszystkiego, co niemieckie. […] Nie zdarzały się wprawdzie akty otwartej agresji wobec nas, ale raz ktoś napisał na bramie do plebanii „Nazis raus”. Czasy i stosunek ludzi się jednak zmieniły i po latach ludzie mówią z dumą: „pochodzę z parafii Zakonu Krzyżackiego” […] Ja też jestem dumny, że mogę pracować w parafii, w której nasz Zakon działa już 400 lat!
- Od 2003 r. Pełnisz funkcję przeora prowincji czeskiej. Jak się zmieniała po zmianach w 1989 r. I w jakiej kondycji jest obecnie?
Początki były trudne […] ale dziś mamy 11 członków, ktorzy zajmują się pracą duszpasterską, w szpitalach i szkołach. Nasi księża pracują w trzech czeskich diecezjach, jesteśmy obecni na Słowacji, jeden nasz ksiądz pomaga we Friesach. […] Jesteśmy wierni naszemu pierwotnemu charyzmatowi „Pomagać i leczyć”, nie jesteśmy już zakonem rycerskim, ale dynamicznie idziemy w świat pomagać innym. […]
- Jak wygląda Twój zwykły dzień?
[…] Całkiem normalnie. Jestem do dyspozycji moich parafian. Towarzyszę im w ważnych momentach ich życia - od chrztu do pogrzebu. Jak powiedziałem, parafia nie jest szczególnie duża, więc znam wszystkie moje „owce” dobrze. Parafianie są częścią mojego życia, a ja staram się być częścią ich. Nasze kontakty są intensywne. Poza Bruntalem zarządzam także innymi parafiami w okolicy, a dwie z nich są oddalone o 20 km., co czasami jest trudna, zwłaszcza zimą. […]
- Jak spędzasz wolny czas?
Uwielbiam naturę. Kiedy mam trochę wolnego czasu idę „do lasu” co w praktyce oznacza wędrówkę przez tą przepiękną krainę.